Najważniejsze wideo w esk24

Pożar w chińskim markecie, wewnątrz uwięzieni klienci. Dramatycznie szukali wyjścia! Do akcji ruszyło 7 zastępów straży

Pożar w chińskim markecie, wewnątrz uwięzieni klienci. Dramatycznie szukali wyjścia! Do akcji ruszyło 7 zastępów straży
Facebook/ zdjęcia klientki opublikowane na grupie Pchli Targ Bełchatów i okolice

W minioną sobotę, 29 czerwca w jednym z marketów na ulicy Staszica interweniowała znaczna ilość jednostek straży pożarnej. Do akcji ruszyło ponad 30 strażaków z 7 zastępów. Powodem był pożar - szczęśliwie ten udało się opanować w zarodku, ale opis jednej z klientek o tym co działo się w sklepie mrozi krew w żyłach - okazuje się bowiem, że kilkanaście osób zostało wręcz uwięzionych we wnętrzu, w żaden sposób nie mogąc opuścić obiektu przez zablokowane - i to trzy! - wyjścia. Dlaczego nikt nie sprawdza takich miejsc czy musi dojść do tragedii żeby ktoś się tym zajął? Pyta retorycznie klientka sklepu, a my pytamy bełchatowskich strażaków o calą sytuację.

Do zdarzenia doszło w sobotnie późne popołudnie. Była dokładnie 16.53 gdy bełchatowscy strażacy odebrali zgłoszenie o pożarze w jednym z marketów przy ulicy Staszica. Do akcji natychmiast zadysponowano znaczne siły i środki - łącznie po kilku minutach od zgłoszenia na parkingu pod sklepem pojawiło się 7 zastępów w sile 34 strażaków.

- Po dojeździe pierwszych zastępów z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej zastano pożar skrzynki elektrycznej, który na szczęście został stłumiony w fazie rozwoju przez pracowników sklepu. Po przybyciu naszych ratowników na miejsce, przeszukali oni w dwóch rotach cały obiekt, dla pewności, czy wszystkie osoby postronne go opuściły. Samo miejsce pożaru zostało sprawdzone za pomocą kamery termowizyjnej - relacjonują druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Bełchatowie.

I choć pożar udało się opanować błyskawicznie i zrobiono to jeszcze przed przyjazdem wozów, to jak się okazuje akcja miała znacznie bardziej dramatyczny przebieg niż mogłaby to wskazywać czas operacyjny (strażackie działania trwały 45 minut). Jedna z klientek opublikowała bowiem post w mediach społecznościowych w którym wskazuje co działo się w sklepie podczas całego zdarzenia. Ten opis mrozi krew w żyłach!

Klientka wskazuje, że kiedy była wpołowie sklepu zgasły światła. 

- Zauważyłam, że przy suficie z puszki prądowej lecą iskry baaardzo zaczęliśmy uciekać do drzwi wyjściowych (rozsuwanych) drzwi się zablokowały bo zrobiło się chyba jakieś zwarcie. Panie sprzedające w panice bo nie mają kluczy, nie działa wyjście - relacjonuje klientka.

W tej sytuacji ona i inni klienci zaczęli szukać wyjścia ewakuacyjnego, by jak najszybciej opuścić market. Niestety, ich wysiłki spełzały na niczym i szybko stało sie jasnym, że wszyscy obecni w markecie są właściwie uwięzieni w jego wnętrzu!

- Zaczęliśmy szukać wyjścia ewakuacyjnego. Biegiem za strzałkami między regałami po ciemku. Na samym końcu strzałek okazało się, że jest wielki regał z butami i ściana działowa ze sklepem z używaną odzieżą. Pobiegliśmy za kolejnymi strzałkami i tam niestety była tylko ściana. Nie poddaliśmy się pobiegliśmy dalej i na samym końcu strzałek okazało się, że są drzwi zamknięte na kłódkę i łańcuch. Obsługa przyniosła drabinę i pan który był klientem tak jak my zaczął gasić gaśnicą. Rozsuwane drzwi cały czas nie działały było ciemno, zadymione myślę, że z obsługą około 20 osób w środku - pisze na jednej z lokalnych grup w mediach społecznościowych klientka marketu. 

Finalnie, jeszcze przed przybyciem pierwszych zastępów straży pożarnej wszyscy cali i zdrowi opuścili market, ale sytuacja budzi ogrom emocji, a przede wszystkim wątpliwości co do bezpieczeństwa klientów. 

- Zastanawiam się jak w tak dużej hali nie ma wyjścia? Panie, które tam sprzedawały nie mają pojęcia gdzie są drzwi ewakuacyjne, gdzie są klucze do drzwi rozsuwanych? W środku bardzo dużo ubrań, tekstyliów i wszystkiego co się super pali, obok sklep z odzieżą używaną, a dalej sklep z rowerami i motorami. Dlaczego nikt nie sprawdza takich miejsc czy musi dojść do tragedii żeby ktoś się tym zajął? Post ku przestrodze - podsumowała internautka.

O całą sytuację zapytaliśmy strażaków z bełchatowskiej jednostki. Ci jasno podkreślają, że w momencie ich przyjazdu wszyscy klienci i pracownicy byli już na zewnątrz, a sklep opuścili wyjściem od zaplecza. W trakcie sobotniej akcji nikt też nie zgłaszał do kierującego działaniami powyższego problemu, co oczywiście nie oznacza, że tematu nie ma...

Zgodnie z przepisami, podmiotem odpowiedzialnym za zapewnienie bezpieczeństwa między innymi p. poż w obiekcie są właściciel lub zarządca budynku. To oni muszą spełnić szereg przepisów wynikających między innymi z zakresu Ustawy o Ochronie Przeciwpożarowej. Przepastny dokument jasno precyzuje wymagania techniczno-budowlane, instalacyjne i technologiczne, wyposażenie obiektów w systemy przeciwpożarowe i gaśnicze. Zobowiązuje właścicieli i najemców do konserwacji urządzeń p. poż i gaśniczych, dostosowania obiektów do możliwości prowadzenia akcji ratowniczej czy właśnie zapewnienie odpowiedniej możliwości ewakuacji z obiektu. Co równie istotne ustawa jasno wskazuje, że pracownicy danego obiektu mają być przeszkoleni zakresu ochrony p.poż. 

- Każdorazowo przed oddaniem obiektu użyteczności publicznej do użytku nasze służby skrupulatnie sprawdzają wykonanie wszelkich niezbędnych prawem wymogów - konstrukcji i wyposażenia budynku, stosownego oznakowania dróg ewakuacyjnych. Niestety, później dzieje się różnie i najwięcej zależy od odpowiedzialności i skrupulatnego wykonywania przepisów przez właścicieli czy najemców tych obiektów - mówi st. kpt. Michał Wieczorek, oficer prasowy KP PSP w Bełchatowie. - Nie jesteśmy w stanie dotrzeć z kontrolą do każdego sklepu czy obiektu, który już funkcjonuje, choć oczywiście w miarę kadrowych możliwości przeprowadzamy takie działania. Ale nie wszędzie i nie wszystko skontrolować się da. 

Dodaje przy tym, że należyte przestrzeganie przepisów p. poż w znacznym stopniu ma chronić użytkowników danej nieruchomości przed nieszczęśliwymi zdarzeniami. Strażacka praktyka - i to nie tylko w Bełchatowie - jednak niejednokrotnie wskazywała, że po przeprowadzonej kontrolidochodzi do "poprawiania" obiektów. Zamykanie drzwi ewakuacyjnych łańcuchami i kłódkami, przestawianie gaśnic, zakrywanie oznakowania - lub co gorsza dróg ewakuacji regałami to tylko niektóre z grzechów do jakich dochodzi w obiektach użyteczności publicznej. Nie ukrywajmy to nie tylko drastyczne łamanie przepisów, ale i brak jakiejkolwiekwyobraźni - dlatego też strażacy apelują:

- Jeżeli ktoś jest świadkiem naruszenia przepisów między p. poż to prosimy o zgłaszanie takich zdarzeń w celu dalszej ich weryfikacji. My jako służba reagujemy na każde takie zgłoszenie przeprowadzając dodatkowe kontrole - zaznacza st. kpt. Michał Wieczorek, oficer prasowy KP PSP w Bełchatowie.

Nie jest wykluczone, że taka kontrola będzie zostanie przeprowadzona w obiekcie przy Staszica.

Wklej tutaj kod osadzenia...